.. czyli taksowka po Birmie! :) Wersja wygodna, ale szybka i sprawna. I nawet nie taka kosztowna.
Troche z wygody, troche z ograniczonego czasu jaki mamy w planach na zwiedzenie Birmy, a troche dalismy sie namowic - w konsekwencji zaplacilismy 540$ za 3 osoby za 10 dni jazdy po Birmie z wlasnym kierowca, rozklekotana toyota, model nieznany. Mamy placic tylko za swoje spanie i jedzenie. Benzyna, lapowki po drodze, jedzenie i spanie kierowcy nas nie interesuje. Nasza trasa to Bago- Inle Lake -Pindaya- Mandalay - Mont Pop - Bagan - Yangon.
Pierwszego dnia w Birmie udalo nam sie zwiedzic Shwedagon Pagode w Yangonie - cos pieknego! Mnostwo zlota - w tym wielka na 98m zlota pagoda na srodku, wielki przepych, duzo wizerunkow Buddy, duzo Buddow z takimi swiecacymi i migajacymi na kolorowo 'otoczkami nad glowa'. Na terenie pagody mozna sie czuc jak w bajce! Jest tu tak kolorowo i egzotycznie, ze az zal nam bylo stad wychodzic...
Kolejnym punktem naszej wycieczki bylo Bago, przez ktore tak naprawde przelecielismy. Zatrzymalismy sie tylko przy Lezacym Buddzie (54m dlugosci) i przy Kyiak Pun Paya: 4 wizerunkach Buddy skierowanych w 4 strony swiata. Posagi maja ok. 30m wysokosci i podobno powstaly w 994 r., przed Chrztem Polskim :) Nocleg w Tangoo - 7$/os/noc.
Warto wspomniec, ze w Birmie ruch uliczny jest prawostronny. Na drodze nie ma namalowanych zadnych linii. Oprocz starych samochodow, droga jada tez wozy zaprzezone w woly, dorozki wyjete prosto z westernu i stare motory. Ogolnie mowiac - niezly folklor! Znakow drogowych tez tu nie ma zbyt duzo, wiec na ulicach panuje lekki chaos, choc musimy przyznac, ze nie widzielismy ani jednego wypadku!
Na koniec moze kilka slow o Birmie:
Jest drugim (po Indonezji) największym państwem w Azji Południowo-Wschodniej. Dzieli się na 7 stanów i 7 prowincji. Różnica między nimi polega na tym, że stany zamieszkiwane są przez mniejszości narodowe, a prowincje przez Birmańczyków. W kraju panuje dyktatura wojskowa - władza należy do junty wojskowej, która rządzi tu od 1962 r. ( z niewielkimi przerwami). W 1989 r. w ramach reform rzad zmienil nazwe kraju z Birmy na Myanmar, Rangunu na Yangon, Pagan na Bagan, co spowodowalo troche zamieszania.Oficjalnie byl to powrot do tradycji i odejscie od nazw z czasow kolonii, ale chodzilo tez o to, aby pokazac, ze w kraju 'cos sie dzieje' ..
W Birmie bedziemy 10 dni - do 7 listopada, a potem wracamy do Bankgoku skad napiszemy cos wiecej, no i oczywiscie wrzucimy troche fotek tutejszego folkloru (o dziwo, ludzie chetnie pozuja i raczej nie spotyka sie opcji "daj kase za foto").