No cóż, minęło już sporo czasu od naszego powrotu, warto więc podsumować nasz wyjazd.
Przed wyjazdem wszyscy straszyli nas, że : 1) nikt w Chinach nie mówi po angielsku, więc będziemy mieli WIELKI problem z dogadaniem się, 2) będziemy mieli problem z kupnem biletu na pociąg, bo: patrz pkt 1. a poza tym Chińczycy dużo podróżują i biletów po prostu może nie być i możemy utknąć w jakimś miejscu na np 5 dni lub dłużej 3) na pewno nie zobaczymy tyle ile chcemy, bo: patrz pkt 2 :)
Na szczęście nic z tych przepowiedni się nie sprawdziło. Faktem jest, że mało Chińczyków mówi po angielsku, ale w każdym hotelu było mnóstwo pomocnych ludzi, którzy pisali nam na karteczkach przydatne zwroty w stylu :"Poproszę 2 bilety na pociąg nr ... do ... na dzień... ". W HK ludzie widząc nas z mapą w ręku sami podchodzili do nas pytając po angielsku, czy nie potrzebujemy pomocy..
Pomimo tego, że byliśmy w Chinach w trakcie Golden Week, kiedy to Chińczycy naprawdę dużo podróżują, bo mają tydzień wolnego z okazji święta narodowego jakim jest 1 października, to udało nam się nie utknąć nigdzie na dłużej niż byśmy chcieli. Nie udało nam się co prawda kupić biletu na dworuc, ale poprosiliśmy o pomoc w hostelu, a oni sobie tylko znanymi sposobami kupili nam bilety na interesujący nas pociąg za 'drobną' opłatą 30 julków. Ale się udało :)
Zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy zobaczyć. Rozczarowały nas trochę stare świątynie, bo były mocno zakurzone i nie odnawiane chyba nigdy. Szkoda, bo kurz odjął im sporo uroku...
W Chinach na pewno można czuć się bezpiecznie. Wszędzie jest mnóstwo policji, a i ludzie na ulicach uśmiechają się i nie patrzą na nas jak na potencjalny łup. Aczkolwiek często patrzą na nas jak na "chodzący dolar" :)
Wracając z każdego wyjazdu mówiliśmy : "Chcemy tam jeszcze!", tym razem stwierdziliśmy jednak, że "Raz w Chinach wystarczy".