Bagan - kraina tysiaca pagod. Niektorzy mowia, ze Bagan jest piekniejsze od ruin Angkor'u. Nie pozostalo nam nic innego jak to sprawdzic :) Ale zeby jakos bardziej wczuc sie w klimat, poprosilismy naszego kierowce, aby poszukal nam przewodnika (jak to Lisek zaznaczyl dobitnie: LICENCJONOWANEGO :). Za calodzienne oprowadzanie zaplacilismy mu 15$, co dzielac na 3 osoby dalo calkiem fajna kwota, biorac pod uwage, ze nasz guide mowil bardzo dobrze po angielsku, nie zul betelu, wiec mozna go bylo zrozumiec i chetnie odpowiadal na wszystkie nasze pytania, nawet te nie dotyczace Baganu. Dowiedzielismy sie m.in. ze aby miec telefon komorkowy, trzeba zaplacic ok 1500$ za 'pozwolenie'! Birmanczycy moga wykonywac tylko rozmowy wewnatrz kraju, nie moga dzwonic za granice, natomiast z zagranicy mozna sie do nich dodzwonic.
Przewodnik odwiedzil z nami wszystkie najwazniejsze w Bagan pagody, pokazal nam, ze rzeczywiscie w pagodzie Ananda stoi Budda ze zlozonymi rekami i jak sie na niego spojrzy z daleka to sie usmiecha, a jak sie podejdzie blizej - ma smutna mine. Niestety nie udalo nam sie zobaczyc zachodu slonca ze szczytu jednej z pagod, bo na niebie bylo mnostwo chmur, ktore zaslonily slonce, ale i tak widoki z gory na cala rownine z wystajacymi pomaranczowo-brazowymi wierzcholkami pagod nas oczarowaly! Jednym slowem Baganu nie mozna pominac!
W Bagan odwiedzilismy tez targ, gdzie miedzy warzywami i owocami znalezlismy pare spiacych dzieci. Zabawnie to wygladalo :)
(Smialo mozemy polecic hotel Aungmindalay Inn, czysto, schludnie, tv, sniadanko, udalo nam sie wytargowac cene 44$ za pokoj 3os na 2 dni, czyli 22$/dzien do podzialu na nasz trojke).