Po 2 h lotu wyladowalismy szczesliwie na lotnisku Schipol w Amsterdamie. Mielismy tu 4 h czasu na buszowanie po sklepach, ktorych jest mnostwo, knajpkach, barach i kafejkach. Holenderskie lotnisko to nie to co moskiewski Szeremietiew, gdzie za bardzo nie ma gdzie siasc (2 knajpki na krzyz) i nie ma gdzie isc. Tutaj wrecz przeciwnie - lotnisko jest tak duze, ze zaczelismy nawet obliczac ile osob moze tu pracowac - Lisek stwierdzil, ze na pewno ze 20tys.
W sklepie z czekolada zrobilismy pierwsze zdjecia naszej nowej kolezance, ktora bedzie z nami podrozowac. Niektorzy juz ja poznali, a niektorzy zobacza ja dopiero na zdjeciu :) Margarita jest czescia projektu El Mas Santo www.elmassanto.com a poniewaz bedac w Meksyku bylismy na walkach Lucha Libre i na wlasne oczy widzielismy jak to wyglada, dlatego postanowilismy wziasc mala zawodniczke ze soba :)