W San Pedro wykupilysmy z Tereską 2 wycieczki: do Salar de Atacama (20$) i do gejzerow El Tatio (10$). Obie fantastyczne i na obie pojechalabym jeszcze raz. Generalnie jestesmy przeciwne zbiorowemu podrozowaniu, ale tym razem wykupienie wycieczki było konieczne. A na nasze szczeście - w obu przypadkach grupy byly bardzo kameralne. Na Salar jechalysmy tylko z parą Niemcow - a wiec w bardzo malutkim gronie. Nasz kierowca Daniel byl jednocześnie przewodnikiem i mowil tylko po hiszpańsku. Mialam więc dodatkową fuchę jako tlumacz :)
Salar de Atacama to wieeelka biała powierzchnia wyschnietęgo slonego jeziora. Trzeci pod względem wielkości Salar na świecie po boliwijskim Salar de Uyuni i salarze w Utah. W jego wschodniej części znajduje się Laguna Chaxa gdzie spotkać można 3 rodzaje flamingów: rozowego (chilijski), różowego z czarnym zadkiem (andyjski) i małego różowego flaminga James'a.
Po Salarze pojechaliśmy w góry, na ponad 4300 mnpm podziwiać 2 cudowne laguny: Miscanti i Miniques w Reserva Nacional Los Flamencos . Woda koloru turkusowego, na okolo góry i wulkany - po prostu pieknie :) W Peru prawie cały czas mialysmy kontakt z ludźmi, ich kulturą, a tutaj - my i przyroda. I do tego jaka - góry, wulkany, pustynia.. W drodze powrotnej zatrzymalismy się w dwóch małych miasteczkach: Toconao i Socaire. Bylysmy nastawione na podobną cepelię jak w drodze z kanionu Colca do Chivay. A tu - male ciche, spokojne miasteczka, bez kramików z pamiatkami dla turystów, kolorowo ubranych dzieciaków proszacych o drobne pieniądze w zamian za zdjęcie... O ile w Peru w miejscach odwiedzanych przez turystow każdy z tubylcow stara się na nich zarobić jak moze, ceny są astronomiczne, sprzedawcy wszędzie -tak tutaj cisza i spokój. Nawet w takich miasteczkach.. Na Salarze jak i na lagunach rowniez cisza, strażnicy parku pilnuja porządku - zupelne przeciwienstwo Peru.