Geoblog.pl    arica    Podróże    Peru & Chile 2006    Gejzery El Tatio
Zwiń mapę
2006
06
lis

Gejzery El Tatio

 
Chile
Chile, Salar de Atacama
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17113 km
 
Ostatni nasz dzien w San Pedro. Pobudka o 3 nad ranem - nie muszę chyba pisać, jak bardzo bylo o tej porze ciemno i jak bardzo nie chcialo nam sie wstać. Chwile po 4 przyjechał po nas busik. Tym razem bylo trochę więcej osob niż dzień wczesniej, a naszym kierowcą był ponownie dlugorzęsy Daniel. Po 6 dotarliśmy do kotlinki miedzy wulkanami El Tatio Północnym i El Tatio Poludniowym, gdzie z ziemi buchala gorąca para. Raz wyżej, raz nizej, raz z małego otworku, a raz z ´wielkiej kaluży´. Po 7 wyszlo słonko i gejzery nabraly zupelnie innej otoczki. Do tego nasz kierowca-przewodnik dlugorzęsy Daniel wyjął turystyczny stolik z bagaznika, termosiki, kanapeczki z żółtym serkiem, ciasteczka - śniadanko na najwyższych na świecie gejzerach (ponad 4300 mnpm). Wrażenia niezapomniane :)



Chętni mogli skorzystac z kąpieli w gorących źrodlach, czyli goracym stawie. Mialysmy co prawda stroje kąpielowe, ale było tak zimno, ze ciezko bylo zdjąć rekawiczki i czapkę, a co dopiero rozebrać sie do rosołu i wejsc - do letnio cieplej wody... Zwlaszcza przy naszym ciaglym katarze. Moze nastepnym razem..



Cala wycieczka byla naprawdę fajnie przygotowana. Mieliśmy sporo czasu na ogladniecie każdego gejzerku małego i wiekszego, nikt nas nie poganiał, turystow bylo trochę, ale ponieważ teren z gejzerami byl spory - jakos się wszyscy sprytnie rozproszyli i nie było tlumów. Przestrzegano nas tylko przed zbytnim zbliżaniem się do wiekszych gejzerow - parę lat temu jakis turysta chciał zrobić zdjecie, podszedl za blisko, poslizgnal się i wpadł do wody. Poparzenia ciala siegały 90%, 3 dni przeleżal w szpitalu w Calamie, ale niestety jego obrazenia były zbyt poważne i zmarl. Zdarzaly się tez przypadki, ze wiatr zmienil nagle swój kierunek i ludzie 'dostali' para prosto w twarz..



Po drodze odwiedzilismy jeszcze mala wioskę Machuca, polozona rownież na wysokości ponad 4tys mnpm. Kosciolek na zboczu, kilka domkow, 2 male straganiki z ciuszkami z wełny alpaki, mini barek z pysznymi ciasteczkami wypiekanymi na bieżąco przez staruszke - naprawde malownicze miejsce :) Cieżkie jedynie do mieszkania - w okolicy sucha, wulkaniczna ziemia, nie nadajaca sie do uprawy. Dlatego wiekszosc mieszkanców uciekla do wiekszych miasteczek za lepszym życiem... Zostalo tu zaledwie kilka rodzin zyjacych z turystów i welny alpaki.. Po drodze udalo nam sie natknąć na male stadka lam i wiguni oraz male stadko flamingow - niestety dosc daleko od naszej piaszczystej drogi. Wigunie tez nie byly zachwycone spotkaniem z nami, za to lamy - totalnie ignorowaly nasza obecnosc albo wręcz przeciwnie - pozowaly niczym modelki do zdjec :)



Popołudniu wsiadłysmy do autobusu i pomknęłysmy w kierunku Calamy. Po drodze moglysmy podziwiac Atacamę - najsuchszą pustynie świata. A widoki naprawdę byly niesamowite! Na prawo piach, wydmy i góry, na lewo: piach, wydmy i gory. Lub: na prawo piach, na lewo piach. A w oddali wulkany..

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 8% świata (16 państw)
Zasoby: 129 wpisów129 92 komentarze92 930 zdjęć930 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
11.08.2009 - 27.11.2009
 
 
10.07.2009 - 17.07.2009
 
 
16.04.2009 - 25.04.2009