Poranny lot do Cuzco minal nam szybciutko. Dotarlysmy na umowiony Plaza de Armas i tu na dzien dobry niemila niespodzianka - host nie przyszedl na umowione miejsce, czekalysmy godzine, dzwonilysmy, nagralam sie na sekretarke - nic. W zwiazku z tym, zeby nie tracic dnia poszlysmy do pierwszego hostelu z przewodnika. Okazal sie strzałem w dziesiatke - piekny widok na stare miasto, cena nawet przyzwoita (12 soli od osoby, w tym lazienka wspolna ale z ciepla woda, co jest tu rarytasem - do tej pory u wszystkich hostow mialysmy zimna lub zimno-letnia). Pospacerowalysmy po miescie, odwiedzilysmy Plaza de Armas, lokalny targ, Coricanche, przeszlysmy sie ulica Loreto - wzdluz fantastyczych murow Inkow z rowniutko ociosanych kamieni. Zjadlysmy też wstretną świnke morską - po ktorej Monike bolal brzuch, no ale trzeba bylo sprobowac :) Cuzco jako miasta bardzo nam przypadlo do gustu. Jest bardzo inne od tego, co widzialysmy do tej pory. Duzo spokojniejsze niz glosna Lima, bardziej historyczne i zabytkowe niz Huaraz, bardziej cywilizowane niz Chimbote.. Kupilysmy tez bilety na drugi dzien na podroz w kierunku Machu Picchu, slynnych ruin odkrytych w 1911 roku przez Hirama Binghama - miasto w górach o tajemniczym przeznaczeniu.