Dziekujemy baardzo za komentarze, nawet nie wiecie jak fajnie sie je czyta :)
Doma: blagamy, tylko nie rob z Yoko laleczki Barbie :) Bedziemy trzymac za dzieczwczyne kciuki, prosimy o relacje z 'konkursu' :)
Lisek baardzo dziekuje za zyczenia :)
A my tymczasem nadrabiamy zaleglosci... Wczoraj udalo nam sie dojechac do Armii Terakotowej. Odwiedzilismy jeszcze po drodze 'fabryke', gdzie robi sie figurki zolnierzy na sprzedac - male, wieksze i OGROMNE. Gdybysmy mieli ogrodek, to bysmy sobie takiego generala kupili i postawili w ogrodku zamiast krasnala, ale ze ogrodka nie mamy, to sobie odpuscilismy.. :)
Armie Terakotowa odkrylo kilku rolnikow, gdy kopali studnie w 1974r. wiec nie tak dawno. Chiny szybko zrobily z tego wielka atrakcje turystyczna i wybudowaly w tym miejscu 3 pawilony. Obok wyroslo 'miasteczko' ze sklepikami, knajpkami - jednym slowem wszystkim co turyscie odwiedzajacemu to miejsce moze sie przydac :) 2 kolejne budynki sa w budowie i za kilka lat beda rowniez udostepnione. Na razie trwaja tam prace archeologiczne, bo odkopano tam kolejne korytarze z zolnierzami. W tych 3 budynkach, ktore mozna odwiedzic jest podobno ok. 6tysiecy zolnierzy. Kazdy z nich jest inny i kazdy z nich mial podobno swoj pierwowzor. Hale robia wielkie wrazenie! A wszystko to zrobiono na zyczenie JEDNEGO cesarza, ktory chcial zeby po smierci armia go chronila. Skubany.. Grob cesarza jest oddalony o kilka km od armii i nie jest udostepniony turystom. Moze za kilka lat.... Albo kilkanascie :)
Wczoraj Chiny mialy swoj wielki dzien - 60 rocznice proklamowania Republiki. W tv juz od kilku dni na wszystkich (bo sa kontrolowane przez rzad) kanalach lecialy co chwile zapowiedzi albo spoty tego, co sie bedzie dzialo 1 pazdziernika. Transmitowali tez rozne koncerty i przedstawiania, ktore od kilku dni odbywaly sie w calym kraju. Masakra.. Co wlaczylismy tv to albo swieto albo reklamy. A w ramach ciekawostki: widzielismy reklame kremu wybielajacego skore, czyli jak z Chinczyka zrobic Bialasa ;))
Wczoraj na Placu Tiananmen w Pekinie chyba caly dzien trwaly uroczystosci: parady, tance, lataly kolorowe samoloty, puszczali balony, a wieczorem byly naprawde NIEZLE fajerwerki. Akurat dojechalismy do hostelu w Chengdu i wlaczylismy tv przy rozpakowywaniu sie - co by nie mowic, Chinczycy wiedza jak sie do tego zabrac. Fajerwerki byly takie, ze nasze krakowskie podczas Wiankow moga sie schowac gleboko i nie pokazywac! Mozna Chiny lubiec lub nie, ale trzeba przyznac, ze imprezy tego typu robia najlepiej na swiecie!
Po wizycie w Terakotowej Armii pojechalismy na lotnisko i po godzinnym locie bylismy juz w Chengdu. Pociag pokonuje ta trase w ok. 17 godzin, nam sie udalo kupic w miare tanio bilet na samolot i tym samym zaoszczedzilismy 1 dzien.
Chengdu to stara (ma ponad 2tys lat) stolica Syczuanu. Pierwsze skojarzenia ... kolorowo niczym w Las Vegas, powietrze zanieczyszczone wlasciwie jak w kazdym chinskim miescie, pomimo wszedobylskiego kryzysu w budownictwie - tutaj dzwigi wyrastaja jak grzyby po deszczu, czyli po prawej, po lewej i przed nami :) Po malych perypetiach w recepcji hotelowej (niby nie mieli naszej rezerwacji internetowej) dostalismy najlepszy pokoj jaki mielismy do tej pory: z prawdziwa kabina prysznicowa, co jest tu nie malym rarytasem, mydelkami, szczoteczkami do zebow i prawdziwymi 1-razowymi kapciami :) A to wszystko za 10 $/os, czyli za nas dwoje placimy tyle co za 1 lozko w Pekinie w pokoju wieloosobowym :) Dzisiaj z rana, skoro swit, pojechalismy do Instytutu Hodowli i Rozmnazania Pand, ktory jest jednym z glownych atrakcji w Chengdu. Tutaj znowu po malych problemach przy wejsciu, pognalismy szybko do parku, w ktorym hoduje sie pandy, aby zdazyc na ich karmienie, ktore odbywa sie miedzy 8, a 8:30. Pandy sa ulubionym zwierzatkiem Chinczykow, a od dzisiaj takze i naszym :) Rozmnazaja sie bardzo wolno, dlatego tez trzeba im pomagac przy pomocy sztucznego zaplodnienia (czyli strzykawki- widzielismy na zdjeciu, ale oszczedzimy wam tego widoku). Poza tym Chinczyk, ktory uratuje glodujaca pande dostaje nagrode w postaci DWULETNIEGO wynagrodzenia !! Pandy sa naprawde przeslodkie! Maja tutaj bardzo duze wybiegi, sa codziennie karmione, wyglupiaja sie przy tym niemozliwie i w gruncie rzeczy chyba im tu dobrze :) W Parku hoduje sie pandy wielkie i 'normalne' oraz - bardzo rzadki okaz pand, pandy czerwone - bardzo podobne do liskow :)) Nie ma to jak rodzina na koncu swiata :))
U pand spedzilismy kilka godzin, potem przetransportowalismy sie do Chengdu, zeby zobaczyc inne atrakcje tego miasta. I spelnil sie nasz koszmar - miliard Chinczykow w jednym miejscu! Tak jak pisalismy wczesniej, Chinczyki maja teraz swoje mini wakacje. A co Chinczyki robia w wakacje? Podrozuja i .. chodza po swiatyniach, muzeach i gdzie sie tylko da! Zamiast wyjechac za miasto.. na zielona trawke... nad morze.. to oni sie rzucili na zwiedzanie miast! Tak wiec nasza wizyta w Swiatyni Wuhou skonczyla sie po 15 minutach, nie wiele zobaczylismy, poza chinskimi czuprynami i tym, co najbardziej nas w tej swiatyni interesowalo - posagami Liu Beia i Zhunge Lianga. Jesli ktos z Was ogladal film 'Trzy krolestwa' to wie o czym mowimy :) My film obejrzelismy w wersji rezyserskiej (5 godzin!) i bardzo nam sie spodobal, dlatego tez chcielismy zobaczyc to miejsce..... Ale film okazal sie lepszy ;)
Troche sie obawiamy tego, co bedzie w najblizszych dniach, bo jak wszedzie bedzie tyle Chinczykow co dzis w swiatyni, to jakiekolwiek zwiedzanie mijac sie bedzie z celem... Albo bedzie oznaczalo walke i przepychanie sie lokciami wszedzie, trzymanie plecaka na brzuchu i ograniczone mozliwosci fotograficzne :/
Jutro zbieramy sie do Leshan, postaramy sie napisac cos wieczorem, choc nie wiemy kiedy wrocimy...
Na dopelnienie Liskowych urodzin, podsylamy dzis wielka pake zaleglych zdjec :)
Buzki!