Dzisiejszy dzien chociaz jeszcze sie nie skonczyl, to wiele sie juz wydarzylo.. Zaraz po sniadaniu poszlismy na lekcje chinskiego gotowania. Lekcja zaczela sie od wizyty na targu. Na targu, jak to na targu - duzo swiezych warzyw, mnostwo 'zieleniny', papryczki chili, miecho wszelakie- kury i kroliki jeszcze zywe w klatkach, ryby... Zrobilismy oczywiscie mnostwo zdjec do naszej galerii pt 'chinskie jedzenie', ale najgorsze bylo dopiero przed nami. A tym najgorszym byl kacik, w ktorym patroszono psy! Na stole lezalo uciete juz psie udo, z tylu chlopiec patroszyl psa, a obok dziewczynka czyscila jego skore - juz bez siersci. Obok w klatce lezaly cicho kolejne psy, z bardzo smutnymi oczami... :( To byl najgorszy widok jaki widzialam w zyciu! To naprawde jest na mocne nerwy! Uwierzcie, serce czlowiekowi peka w takiej chwili... Myslelismy, ze Chinczycy juz nie jedza psow. Pamietamy jak w Pekinie Joe- wlasciciel hostelu zareagowal z obdzydzeniem jak Hindusi mu powiedzieli, ze probowali psiego miesa... Ale nie, nasza 'kucharka' powiedziala, ze tu (w Yangshuo) psy jada sie 'normalnie', jak kurczaki i ze psie mieso jest duzo lepsze od drobiu...... :(
Ochyda.... Po takim widoku chyba naprawde przejde na wegetarianizm...
Co do lekcji gotowania to wybralismy 3 dania. Jedno z nich to spelnienie zyczenia Domki, czyli chinskie pierozki :) Gotowalismy w wielkiej kuchni, kazdy z 11 osob mial swoja kuchenke i gotowal, a raczej smazyl dla siebie. Oprocz pierozkow nadziewanych mieskiem (wieprzowinka), robilimy tez kurczaka Gong Bao i smazony mix warzyw. Wszystko trwalo ok. 3 godzin, a koszt takiej lekcji to 100 julkow (150 kosztuje gotowanie w szkole za miastem). Tym co zrobilismy, najedlismy sie jak swinki :) Kazdy mial 8 pierozkow, sporo kurczaczka z warzywami i ryz. I bylo to jedno z najlepszych dan jakie do tej pory jedlismy w Chinach :) A w sumie najlepsze - w koncu sami je zrobilismy :)
A teraz zostalo nam juz tylko czekanie na nocny autobus do Shenzen, skad bedziemy sie przebijac do Hong Kongu. Czeka nas 10 godzin jazdy w autokarze na lezaco - Lis wciaz nie moze wyjsc z podziwu dla chinskiej mysli technicznej i skonstruwania 'kuszetki' autobusowej :)
Pozdrawiamy chyba po raz ostatni z Chin, bo Hong Kong ktory niby nalezy do Chin, niby do nich tez nie nalezy. Ma swoja walute i swoja wize, ktore mamy nadzieje dostaniemy bez problemu na granicy.
I odezwiemy sie juz pewnie stamtad :) Zdjecia tez pewnie dopiero tam wrzucimy, bo w naszym hostelu w Yangshuo nie ma mozliwosci wrzutki zdjec .... Lacze jak w Polsce 10 lat temu...